Śniadanie Wielkanocne w piątce
Nastaje nowy dzień, pojawiają to się nowe pomysły, myśli krążą po głowie. Jesteśmy w Dolinie Pięciu Stawów, Niedziela Wielkanocna, budzimy powoli się do życia, na jadalni w schronisku jeszcze cisza, ludzie śpią, to jeszcze parę minutek pomyślałem sobie, ale po chwili rozbrzmiewają po jadalni dźwięki budzików, każdy to inny, charakterystyczny. To znak, trzeba powoli wstawać, spoglądam przez okno, przejrzystość jest, w sumie tak miało być tylko pytanie było, ile tego śniegu dosypało w końcu, wczoraj było nie ciekawie, natomiast dzisiaj mam nadzieję, że będzie już tylko lepiej.
![]() |
| Dolina Pięciu Stawów o poranku |
Po chwili moją uwagę przyciąga turysta, który właśnie idzie przez staw w kierunku Szpiglasowego Wierchu. Jest dobrze, słońce powoli zaczyna pojawiać się na niebie, daje jasny sygnał - wstań, zjedz śniadanie i wyjdź na szlak. Tak, to jest dobry zwiastun tego co nas czeka, jadalnia powoli zapełnia się turystami, można powiedzieć, takie wspólne Wielkanocne śniadanie w schronisku. Czy to nie jest piękne? Każdy uśmiechnięty, radosny, spożywa śniadanie, na stole pojawiają się wszystkie potrawy jakie można znaleźć na rodzinnym stole, jajka z chrzanem, kabanosy, kiełbasa, sałatka jarzynowa, buraczki, szynka, ciasta różnego rodzaju, od serników, po makowce, do tego oczywiście babki świąteczne.
![]() |
| Góry potrafią zauroczyć |
Coś pięknego, takie chwile człowiek zapamięta na długo, do tego piękny nastaje nam dzień. Spożywamy śniadanie, wymieniamy się wspólnie informacjami, gdzie każdy wyrusza na szlak i życzymy sobie powodzenia. Kilku znajomych poznanych wczoraj przy wspólnym siedzeniu w jadalni wyrusza na Kozi, ktoś na Zawrat, my z Sebą zastanawiamy się czy może aby nie pójść na ten Kozi Wierch ale trzymamy się wczorajszej decyzji, idziemy na Szpiglasa, trzeba wejść na niego, wczoraj wszak nas odrzucił. Powoli zbieramy się, pakujemy plecak i wychodzimy na zewnątrz, tam już ludzie powoli szykują się także na szlak, my tak jeszcze słuchamy przy okazji ratowników, jakiś kurs prowadzą dla turystów, w międzyczasie zakładamy raki i zaczynamy marsz w kierunku Szpiglasowego Wierchu, idziemy trawersem pod wydeptane ślady w śniegu, ale co chwilę zatrzymujemy się aby móc popodziwiać widoki, tego dnia warunki bajeczne, taniec chmur wokół szczytów na niebieskiej ścieżce jakim jest niebo. Mamy dużo czasu, ja co chwilę staję, robię zdjęcia, ale także podziwiam Kozi, trochę tych ludzi idzie w kierunku tego szczytu, fajnie to wygląda jak z dalekiej perspektywy widzisz takie mrówki, które próbują wejść na szczyt. Świnica w chmurach, Kozi także był ale na chwilę pokazał się w pięknej okazałości.
![]() |
| Szpiglasowa Przełęcz - 2110 m n.p.m. |
Taki potężny masyw z niego, że zawsze mnie zachwyca, tą swoją wielkością, Przed nami kilkoro ludzi już schodzi ze szczytu, teraz wiem, że to był dobry ruch z ich strony, mieli piękne widoki, przynajmniej z dołu podziwialiśmy nasz cel, który był dobrze widoczny. W połowie drogi, widzimy jak Szpiglas zaczyna tonąć we mgle, trochę mnie to zaczęło martwić, ostatnio byłem na nim we wrześniu ubiegłego roku,
także miałem chmury na szczycie, więc zapowiadało się na to, że będzie powtórka, ale był jeden plus, w Dolinie było pięknie, więc jakaś mała nadzieja była na to, może akurat otworzy się okno pogodowe? Docieramy do tego miejsca, gdzie wczoraj musieliśmy zawrócić, z pod żlebu, ale w końcu śnieg już nie sypie, idziemy śmiało do góry, nabieramy wysokości, docieramy do łańcuchów, w końcu Szpiglasowa Przełęcz - 2110 m n.p.m.
![]() |
| Na szczycie - Szpiglaspwy Wierch - 2172 m n.p.m. |
W tym momencie widać w kierunku Rysów widoki, to od razu uśmiecham się i podziwiam ten krajobraz, to był ostatni dzwonek na jakieś zdjęcie, bo od tej chwili już tonęliśmy we mgle, czyli w miarę coś się zobaczyło, nie jest zle. Teraz pozostaje nam iść w kierunku naszego celu, trójka turystów także rusza za nami i idziemy wspólnie. Śnieg w żlebie nie stabilny, lekko się osuwał ale tak to dobrze się szło, natomiast tutaj do celu pozostaje nam już tylko kilkadziesiąt kroków, idzie się dobrze, ekspozycje nam towarzyszą i tak dostrzegamy je w tym mleku. Docieramy w końcu na wysokość 2172 m n.p.m.. Tak jak myślałem, towarzyszy nam mleko i raczej na chwilę obecną nie zapowiada się na to, aby to się zmieniło. Siedzimy krótko na szczycie, i schodzimy w kierunku przełęczy, w Dolinie nacieszymy się słońcem jak oczywiście będzie bo jak na razie za dużo nie widzimy.
![]() |
| Czas wracać powoli... |
W połowie drogi do schroniska pojawia się słońce, czyli tutaj warunki idealne, spoglądam w kierunku Koziego, tam chmury ustąpiły czyli Ci co weszli na niego mają ładne widoki, są ponad chmurami czego im zazdrościłem, ale co później się okazało, nie weszli dokładnie na szczyt, bo 15-20 metrów dzieliło ich od szczytu, ale niestety po wczorajszych opadach śniegu powstał nawis i ciężko było wytyczyć gdzie prowadzi grań, widziałem później zdjęcia z tej wyprawy, no nie wyglądało to ciekawie, ale okno pogodowe mieli przez 5-10 minut więc chmury dzisiejszego dnia nie dawały w tym rejonie za wygraną. Dotarliśmy do tego schroniska, ale posiedzieliśmy z 45 minut, coś zjedliśmy i udaliśmy się w kierunku Doliny Roztoki, a potem na Palenicę Białczańską. Jutro czekał mnie kolejny wyjazd góry, więc trzeba było przepakować się i przygotować. Od wyjścia z pod schroniska towarzyszyło nam słońce cały czas, czyli prognozy sprawdziły się. Podsumowując ten wyjazd, w bardzo w miłej atmosferze minęły mi te świąteczne dni, poznałem nowych ludzi, poznało to się nowe historie, nowe opowieści ludzi gór, całkowicie różne charaktery górskie. Tutaj z tego miejsca serdeczne podziękowanie dla Seby za wspólne wędrowanie po szlaku i wiem, że to nie ostatnia nasza taka wyprawa. Tak więc nie rozpisując się już więcej, ogólnie jestem zadowolony, tutaj panuje inna atmosfera, jak rozpocząłem pierwszy album zdaniami, że uciekam z tego zamieszania dnia codziennego, tak teraz kończę tymi słowami, uciekłem, i wiem, że to była dobra decyzja.
Z górskim pozdrowieniem!





Brak komentarzy:
Prześlij komentarz