Śnieg, wiatr i ciepła herbata
Jeśli człowiekowi wydaje się, że ma wszystko i jest szczęśliwy to w moim przypadku tak właśnie jest ale dopiero w górach. Wydaje się, że można być szczęśliwym nawet w przypadku zwykłego wyjścia w góry. Podróże kształcą, a ja mam nawet teorię własną która stwierdza iż podróże w świecie górskim potrafią człowieka odmienić i wpłynąć na niego tysiąc razy bardziej niż zwykła odbyta podróż.
Wyruszamy z parkingu czerwonym szlakiem |
Podobno spontan najlepszy, a Damian potrafi zaskakiwać i w tym przypadku to właśnie uczynił. Nie musiałem zastanawiać się, Babia Góra jest bardzo znana, każdemu turyście. Nazywana także Diablakiem, słynie z urozmaiconego charakteru. Myślę, że czytając różne artykuły na temat tej góry można wywnioskować, że nie wiadomo czego można spodziewać się po niej. W górach pogoda zmienną jest - owszem, potwierdzam ale ta góra o której mowa jest na pierwszym miejscu pod względem urozmaiconych warunków atmosferycznych.
Na Sokolicy warunki pogodowe zaczęły się pogarszać |
Co to jest 1725 m n.p.m. no nie? Spokojnie na Diablaka można trafić, jednak jak dołożymy do tego mgłę, silny wiatr i śnieg to wychodzi nam niezła przeprawa. I to właśnie miało miejsce w marcową sobotę. Ostatnim razem zawitałem tutaj w Wielkanoc. Warunki wtedy także były śnieżne ale widoki nam towarzyszyły przez cały czas. Warto przygotować się na tą zdradliwą górę, bo niby jest łatwa ale potrafi zaskoczyć.
Jak widać, momentami widoczność osiągała kilka metrów |
Tak jak pisałem, Damian potrafi zaskakiwać, może nie tak jak ta góra (charakter ma jedyny w swoim rodzaju) ale ta propozycja wyjazdu była strzałem w dziesiątkę i nie zastanawiając się wtedy odpisałem, że jak najbardziej tak. Później myślałem nad tym, czy faktycznie jest sens jechać. Warunki mają być nie za ciekawe z tego co słyszałem ale jednak liczyłem na to, że pogoda będzie do południa. W trzyosobowym składzie wyruszamy z Olkusza i ruszamy w kierunku naszego celu. Po dotarciu do celu pierwszą rzeczą, która mnie zaskoczyła to śnieg, znajdował się już na samym parkingu, a druga sprawa to wiatr.
Kolejny punkt osiągnięty, temperatura już zaczęła dawać nam o sobie znać |
Zapowiadało się ciekawie, raków nie wziąłem i odradziłem także Damianowi, a to był już pierwszy błąd na parkingu. Jak się okazało później to były by potrzebne. Nasz start zaczął się od Przełęczy Krowiarki, w planach miała być pętla i zejście do tego samego miejsca. Oczywiście za mną oprócz Diablaka chodziła także Mała Babia Góra, kiedyś miałem okazję aby ją zaatakować ale nie udało się. Tutaj przy odrobinie szczęścia mógł plan zostać zrealizowany. Z naszej trójki, każdy miał do czynienia z górami, także ruszyliśmy spokojnym tempem. Damian z przodu przewodził wyprawą, ale przewodnikiem mógł by być spokojnie jak tak sobie teraz myślę.
"Nigdy nie stoisz na przegranej pozycji" |
Czerwonym szlakiem maszerowaliśmy przez las, po drodze spotykamy przyszłych żołnierzy, ale zimą w wojskowych butach to nie wyglądało to zaciekawię bo opornie to im wychodziło, jednak wybrnęli jednym zdaniem, że to za karę. Taką odpowiedz zaakceptowałem, ponieważ jak ich widziałem w tych butach na pochyłym terenie to brak doświadczenia w takim terenie albo problem butów.
Meldujemy się na Diablaku |
Czy natura nie potrafi nas czasami zaskoczyć? |
Korzystając z sytuacji i położenia chatki wykorzystujemy przerwę na posiłek i na coś ciepłego. Wracamy do tej naszej słynnej tyczki i ruszamy w kierunku Przełęczy Brona. Tam od razu postanawiamy iść w kierunku Małej Babiej Góry, dosłownie pół godziny, a jak się okazało było warto. Docieramy w idealnym momencie dla nas, a dokładniej mówiąc okno pogodowe wita nas wraz z wiatrem ale nie ma to znaczenia.
Czas na przerwę |
Warto było dla takich widoków, teraz pozostało nam zrobić kilka fotek i wrócić się do przełęczy i udać się do schroniska. Warto tutaj zaznaczyć zjazd "na pingwina" w wykonaniu Damiana i Michała. Już tłumaczę o co chodzi, człowiek stojąc przed pochyłym terenem wykonuje dość zgrabny ruch i odbija się jak od progu gdzie znajduje się jego położenie.
Miejsce przyjazne turystom, tutaj był dla nas punkt postojowy jak i punkt wycofania |
Pozycja przez chwilę wygląda jak w locie ale lot trwa sekundę gdyż człek już jest na brzuchu i charakterystyczną sylwetką są rozłożone ręce. W tej pozycji sunie po tym śniegu, do momentu aż się nie zatrzyma. Jak by to powiedzieć, już to kiedyś gdzieś widziałem... I co lepsze, spodziewałem się tego także oko cieszyło się na ich widok. Po dotarciu do schroniska, kolejna dłuższa przerwa na herbatę i kabanosy.
Do Przełęczy Brona już nie daleko |
W drodze powrotnej humory dopisują, zejście bardzo przyjemne, łagodne. Niebieskim szlakiem maszerując docieramy na parking. Pozostało nam tylko władować do auta szpeje i zmykać do Olkusza. Droga powrotna minęła bardzo spokojnie, po drodze odwiedzamy Wadowice i oczywiście zamawiamy kawę i kremówkę.
Kolejny cel zrealizowany, co najważniejsze z przejaśnieniami |
Podsumowując wyprawę - na pewno zmęczyła mnie ta droga bo jednak przerwę miałem od tych gór, po drugie najpierw trzeba lekko pocierpieć aby złapać podwójny wiatr w żagle jak to się mówi. Po trzecie warty uwagi cytat, które przejdzie do historii naszych wyjazdów. "Przecież to taka mała górka, po co Ci te raki", potwierdzam moje słowa, tak to leciało.
Schodzimy w kierunku schroniska |
Wyprawa ta, była wartościowa, nauczyła mnie kolejny raz i co lepsze - góra potwierdziła, że Diablak to jej drugie ja. Nie lekceważ tej góry turysto, bo nieraz jeszcze Ciebie zaskoczy swoimi warunkami atmosferycznymi.
Z górskim pozdrowieniem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz